Iść, ciągle iść w stronę słońca. Albo: solarpunk – notatki do przewodnika

Flaga solarpunka, StarwallOfRadical.town via wikimedia commons

(Flaga solarpunka, StarwallOfRadical.town via wikimedia commons)

Chciałem ostatnio na wewnętrznym forum Extinction Rebellion Polska zacząć wątek na temat fantastyki ekologicznej, klimatycznej oraz solarpunka. Miałem napisać o tych gatunkach kilka zdań, zaczynając od tego ostatniego, ale te kilka zdań rozrosło się na tyle, że uznałem, że jest to materiał na osobną notkę (chcę zresztą kiedyś napisać artykuł na ten temat np. do NF albo Zielonych Wiadomości). Zatem: solarpunk – cóż to za zwierz? To nowy (istniejący nie więcej niż kilkanaście lat), “optymistyczyny” gatunek fantastyki (głównie SF, ale fantasy chyba też ujdzie), zorientowany na kwestie ekologiczne i społeczne. “Optymistyczny” w cudzysłowie, bo opisuje on wizje przyszłości, w których ludzkość robi coś z kryzysem klimatycznym lub jego skutkami – co może oznaczać zarówno ekologiczną utopię, jak i postapo. Ale nawet jeśli pojawia się apokalipsa, to najgorszego udaje się uniknąć. Może udało się nam trochę złagodzić globalne ocieplenie i realizuje się scenariusz trochę-lepszy-niż-najgorszy. Może i w tym ponieśliśmy porażkę, ale wciąż staramy się przetrwać, nie poddając się przy tym najgorszym instynktom jak w Mad Maxie. I niewykluczone, że snujemy przy tym długofalowe plany odbudowy cywilizacji. Uratowanie świata nie uda się bez technologii. Solarpunkowcy/solarpunki nie są anarchoprymitywistami, nie chcą odrzucić cywilizacji jako takiej ani jej wytworów. Nie uważają, że są one z definicji szkodliwe, przeciwnie, starają się znaleźć takie scenariusze przyszłości, w których rozwijają się one w harmonii z przyrodą. W tym kontekście pojawiają się m.in. odnawialne źródła energii (czasem w fikuśnej formie typu parasol, który odzyskuje energię uderzających w niego kropel deszczu) niskoemisyjny transport (sterowce!), oraz biotechnologia (zamiast protestować przeciwko GMO, solarpunkowcy woleliby sami wyhodować bakterie usuwające plamy ropy, czy wręcz przekształcić się w postludzi czepiących energię bezpośrednio z fotosyntezy). Technologia jest ważna, ale sama nie wystarczy. Zdaniem solarpunkowców, nie jest ona “zmienną niezależną cywilizacji” jak chciałby Lem, ale rozwija się w pewnym otoczeniu społecznym, które warunkuje to, które rozwiązania chcemy rozwijać i do czego ich użyć. Problemu zmian klimatu nie rozwiążemy więc, nie dotykając kwestii społecznych. Optymizm solarpunka jest warunkowy: ludzkość ma jeszcze szansę, ale tylko jeśli podejmie odpowiednie działania (według Rebekki Solnit byłaby to więc bardziej “nadzieja” niż “optymizm”). Stąd też “punk” jest tu czymś więcej niż generycznym przyrostkiem jak w sandalpunku, clockpunku, atompunku itd. – to faktyczny bunt, czasem wprost odwołujący się do tradycji obywatelskiego nieposłuszeństwa. Dlatego solarpunk kładzie również nacisk na oddolne organizowanie się, odwołując się do idei lewicowych (ale raczej tych preferujących decentralizację i autonomię niż centralne sterowanie) czy nawet anarchistycznych. Zdaje sobie sprawę, że nawet największy geniusz nie uratuje świata w pojedynkę. Nie skupia się też na charyzmatycznych przywódcach, akcent jest przeniesiony na grupę. W cenie jest współpraca, empatia, przyjaźń. Ale nie oznacza to, że jednostka ma się roztopić w kolektywie. Autorzy solarpunka doceniają kreatywność, za ideał uważają cywilizację zorganizowaną w taki sposób, aby jednostki mogły uwolnić swój twórczy potencjał. Marzą im się wspólnoty egalitarne i inkluzywne, otwarte na różne perspektywy, szczególnie te wykluczone. Chcieliby pisać z perspektywy różnych płci, orientacji seksualnych, religii, uwzględniając głosy ludności rdzennej (co jest szczególnie ważne dla USA i Kanady, gdzie powstała spora część solarpunka), osób niepełnosprawnych czy nieneurotypowych (chociaż tak po prawdzie to eksploracji komponentu religijnego zbyt wiele nie uświadczyłem – nie tylko w odniesieniu do chrześcijaństwa). Nawet jeśli nie powstrzymamy zmian klimatu, to na najbliższe społeczne otoczenie pewnie wciąż będziemy mieli jakiś wpływ. Dlatego solarpunk zawsze w jest jakimś stopniu wyobrażaniem sobie świata, w jakim autorzy chcieliby żyć – nawet w post-apokaliptycznym świecie wspólnotę można zorganizować w sposób lepszy lub gorszy. Płaszczyzna technologiczna przecina się ze społeczną na różne sposoby. Czasem ta pierwsza wpływa na tą drugą: na przykład, pewne rozwiązania, w tym “solar”, faworyzują decentralizację. Ale jest też drugi kierunek. Na przykład: do kogo należy technologia i kto ją rozwija? To może decydować o tym, czy będzie ona miała pozytywny, czy negatywny wpływ na środowisko i społeczeństwo. Jeśli kojarzycie Nakręcaną Dziewczynę Bacigalupiego, to tam problem z uprawami GMO wynikał nie z esencjalnej szkodliwości tego rozwiązania, a z perfidnego modelu biznesowego biotechnologicznych korporacji. Solarpunkowcy woleliby uniknąć takich sytuacji. Chcą, żeby technologia należała do ludzi – co oznacza m.in. renesans rzemieślnictwa oraz prawo do naprawy. Tutaj – świadomie lub nie – blisko im do ruchu hakerskiego i makerskiego. Ale także do wynalazczości w stylu jugaad, frugal innovation czy Appropriate Technology (zresztą wg. Republic of the Bees (link poniżej) solarpunk ma być “wymieszaniem starego z nowym”, więc jest w nim miejsce i dla high-tech i dla low-tech). Adam Flynn w swoim manifeście (link poniżej) pisał o “infrastrukturze jako formie oporu”. “Punk” w solarpunku to nie tylko krzyk sprzeciwu, ale i praca, konstruowanie, tworzenie. A skoro rzemiosło, to urządzenia powinny być i funkcjonalne, i estetyczne. Technologia i sztuka mogą współdziałać. Czemu panele słoneczne nie miałyby być zdobione jak witraże? Solarpunk ma zresztą swoją estetykę, opartą m.in. na organicznych motywach sztuki secesyjnej, czy filmach Hayao Miyazakiego, czerpiącą też z afrofuturyzmu i innych elementów spoza kręgu kulturowego. Osobiście, bardzo mi się podoba solarpunkowe podejście zarówno do technologii, jak i kwestii społecznych. Zastanawiam się jednak, czy mimo wszystko nie kryje się w nim pewna pułapka – zwłaszcza jeśli nasza utopia ma przybrać postać małych, luźno powiązanych, z grubsza samowystarczalnych wspólnot. Rozwiązania techniczne wymagające wielkich projektów wydają się być niekompatybilne z tak rozumianą decentralizacją. Być może dlatego niewiele solarpunkowych tekstów wspomina o energetyce jądrowej (znam dosłownie jeden, i to i tak z pogranicza gatunku; a tak po prawdzie, to o fuzji jądrowej też znam jeden). Aczkolwiek nie wszyscy by się z moją wątpliwością zgodzili. W Walkaway Doctorowa anarchiści są w stanie zbudować akcelerator cząstek, reaktor jądrowy powinien więc być do ogarnięcia. Nie jest zresztą tak, że każde solarpunkowe opowiadanie dzieje się w samowystarczalnej ekowiosce, w której wszyscy porozumiewają się cytatami z Bakunina. Są też takie, które dzieją się w miastach. Znam jedno, które mówi o zjednoczonym światowym rządzie, a także wiele innych, w których kwestia organizacji globalnego porządku nie została w ogóle poruszona. Elementy wspomniane w niniejszym tekście pojawiają się w różnych proporcjach i różnych stężeniach. Niektórzy autorzy eksponują komponent technologiczny, inni społeczny. Jedni odwołują się do konkretnych idei politycznych, inni wolą po prostu pisać o wartości wspólnoty i współpracy. Wreszcie, część opisuje konkretne detale swoich utopii, inni mimochodem dają do zrozumienia, że ludzkość uporała się z pewnymi problemami, ale nie zdradzają, jak. Pisałem do tej pory o literaturze, ale solarpunk nie kończy się na wyobrażaniu sobie lepszego świata. Chodzi o to, żeby te wizje wprowadzać w życie. W tym roku chcieliśmy pojechać z XR na Pyrkon (co nie wyszło z przyczyn oczywistych). Przygotowując koncepcję stoiska, guglałem przykłady solarpunkowych cosplayów. Okazało się że owszem, takowe istnieją, ale są zdecydowanie mniej powszechne niż steampunkowe. Może to kwestia samej popularności gatunku, a może czegoś więcej – natknąłem się na stwierdzenie, że zamiast tworzyć makietę nieistniejącego urządzenia do cosplayu, solarpunkowcy wolą zrobić coś, co naprawdę działa. Co niekoniecznie oznacza, że wkrótce wokół zaroi się od inicjatyw z solarpunkiem w nazwie. Owszem, jego fani się organizują, chyba póki co głównie w internecie (czego najbardziej jaskrawym przykładem może być kolektyw Sunbeam City). Ale działanie na rzecz poprawiania świata odbywa się też poza tymi strukturami. Idee solarpunka są zbieżne z wieloma innymi ruchami, nurtami, propozycjami, często istniejącymi dłużej, niż on sam. Jego sympatycy angażują się więc między innymi w aktywizm klimatyczny (dodatkowe bonusy, jeśli w niehierarchicznej organizacji), permakulturę, czy wspomniany ruch hakerski. Tym niemniej, na to, aż solarpunk zacznie być rozpoznawalny w Polsce – zarówno jeśli chodzi o literaturę, jak i prawdziwe życie – musimy chyba jeszcze poczekać. Albo, co byłoby bardziej w duchu tego nurtu – zakasać rękawy i samemu zacząć działać.

Poniżej zestaw propozycji zarówno jeśli chodzi o solarpunkową prozę, teksty o solarpunku i wszystko, co wydało mi się z tym gatunkiem powiązane. Są to też w pewnym sensie notatki dla mnie, uwzględniające plany czytelnicze na przyszłość, dlatego jeśli chodzi o książki, wrzucam zarówno te, które przeczytałem (symbol [+]) jak i te, których nie przeczytałem, ale zamierzam, albo są w jakiś sposób ważne dla gatunku (symbol [–]). Oczywiście, komentował będę przede wszystkim te pierwsze.

Manifesty i próby definicji

W przedmowie do pewnej solarpunkowej antologii jest mowa o tym, że “więcej napisano o solarpunku niż samego solarpunka”. Jest tak między innymi dlatego, że w przeciwieństwie np. do cyberpunka, który zaczął się od jednego konkretnego utworu (Neuromancera), tutaj, zanim jeszcze napisano pierwsze opowiadania, istniały już pomysły na to, jak gatunek ma wyglądać. Dlatego przyjrzyjmy się najpierw temu, co solarpunkowcy chcieliby napisać.

Prekursorzy

Zagraniczne zbiory opowiadań

W tej chwili solarpunk stoi przede wszystkim opowiadaniami. Po angielsku ukazało się kilka antologii.

Powieści:

Czasopisma

W Polsce

Estetyka

Jak już wspominałem, solarpunk ma swoją estetykę. Wydaje mi się nawet, że grafika w tym stylu zaczęła powstała szybciej niż literatura.

Prawdziwe życie

Oprócz tego, jak wspominałem, jest wiele ruchów/nurtów/aktywności, które są w mniejszym lub większym stopniu zbieżne z solarpunkiem.

Społeczność

Więcej o solarpunku