Pokonamy falę („Fala” Dominiki Tarczoń)

fala

O opowiadaniu „Fala” dowiedziałem się z komentarza samej autorki na facebookowym profilu Mistycyzmu Popkulturowego, a konkretnie pod postem nawiązującym do wideoeseju o solarpunku. Dominika Tarczoń określiła je jako „solarpunkowy horror”. Połączenie wydawało się egzotyczne (bardziej egzotyczny mógłby być chyba tylko „solarpunkowy coachingowy poradnik jak zostać milionerem”), nie omieszkałem więc przeczytać.

Opowiadanie jest dostępne za darmo w antologii zwycięskich prac w konkursie JaSkier, organizowanym przez SkierCon. Jeśli przewinęliście prosto do „Fali” i zastanawiacie się, dlaczego słowo „pierogi” oraz kilka innych jest pogrubione: użycie ich było warunkiem w konkursie.

Tekst Tarczoń jest krótki, ale warty uwagi. Wątek nadnaturalny może i nie nastraszył, skutecznie wprowadził do fabuły element niepokoju. Wydaje mi się, że taka mieszanka gatunkowa to dobra strategia, jeśli chcemy napisać solarpunk, w którym utopia została już osiągnięta, ale z drugiej strony boimy się, że w takim świecie nie uda nam się stworzyć ciekawej fabuły. Więcej, solarpunk w wersji sielsko-kocykowej to chyba (nie znam się na horrorach) dobry punkt wyjścia dla opowieści grozy – bo można tę sielskość z rzeczoną grozą skontrastować. Muszę przyznać, że z takim rozwiązaniem nie spotkałem się w żadnym z dotychczas czytanych solarpunkowych tekstów. Mamy więc polski wkład do rozwoju tego gatunku (może w przyszłości powstanie „polska szkoła solarpunka”?).

Ze względu na długość opowiadania nie ma tu dużo światotwórstwa, ale podobają mi się pomysły takie jak np. program adopcji sierot-uchodźców klimatycznych. Albo zasygnalizowany dosłownie w jednym zdaniu fakt, że „założeniem miasta był jak największy komfort mieszkańców, w obliczu fali chorób psychicznych wśród pokolenia seniorów” – mamy więc starzenie się społeczeństwa (które Andrew Dana Hudson wymienia w tekście „On the Political Dimensions of Solarpunk” jako jeden z trendów które trzeba wziąć pod uwagę przy wyobrażaniu sobie solarpunkowej przyszłości), ale także choroby psychiczne wzmacniane czy wprost wywoływane przez zmiany klimatu (bo częstsze katastrofy oznaczają częstsze PTSD i inne negatywne skutki dla psychiki).

Tylko trochę nie załapałem – skoro Janek jest ofiarą tsunami (a więc katastrofy niezwiązanej z klimatem), to dlaczego trafia do programu dla uchodźców klimatycznych? Chociaż z drugiej strony, dlaczego, „nieklimatyczni” mieliby nie otrzymać pomocy? Zwłaszcza że czynniki „klimatyczne” i „nieklimatyczne” niekoniecznie da się oddzielić. Dany obszar mógł zostać najpierw zniszczony przez zmiany klimatu, ludzie mogli zostać wpędzeni w biedę przez suszę i rosnące ceny żywności, a tsunami mogło tylko dokończyć dzieła zniszczenia – ci, którzy przeżyli, nie mieli żadnych środków na odbudowę domów lub osiedlenie się gdzie indziej. Z trzeciej strony, podnoszenie się poziomu morza oznacza nie tylko powolne, jednostajne znikanie lądu, ale też wyższe wezbrania sztormowe. Z tsunami mechanizm jest podobny, więc w pewnym sensie JEST ono związane z klimatem.

Jak na krótki tekst, z „Fali” można więc całkiem dużo „wyciągnąć”. Oby więcej takich.