Vandano Singh, proszę przestać czytać mi w myślach...

...czyli ekologiczne motywy w niedawnych numerach “Nowej Fantastyki”.

Powyższy fragment pochodzi z opowiadania GSZeŚ Vandany Singh z numeru październikowego. Tytułowy GSZeŚ wydaje się na pierwszy rzut oka jakimś metafizycznym bytem, wizją paranoika, która, jak u Dicka, okazuje się prawdziwa. Czymś, co w pewnym nieopublikowanym opowiadaniu nazwałem Lewiatanem albo Molochem, ale przyznajcie że GSZeŚ to bardziej urocza nazwa.

Ale tak naprawdę chodzi o coś bardziej namacalnego. Opowiadanie stawia pytanie: co jeśli sztuczne inteligencje odziedziczą po nas chciwość, nienasycenie i dążenie do nieograniczonego wzrostu? Co jeśli wzmocnią one dewastację przyrody do poziomu niedostępnego ludziom? W końcu już dziedziczą po nas rasizm. Aczkolwiek w GSZeSiu mowa o dziedziczeniu w pełni zamierzonym, wynikającym po prostu z modelu biznesowego.

Wydaje mi się, że o takiej wizji kryzysu ekologicznego nikt dotychczas nie pomyślał (przynajmniej w literaturze, którą znam). Vandanę Singh poznałem dzięki opowiadaniu Entanglement z antologii Hieroglyph: Stories and Visions for Better Future, przedstawiającego ciekawą wizję walki ze zmianami klimatu, a GSZeSiem potwierdza, że potrafi spojrzeć na ten temat z nieoczywistych punktów widzenia.

Z kolei w listopadowym “tęczowym” numerze mieliśmy “Księgarnię na końcu Ameryki” Charlie Jane Anders. Opowiadanie, które ma w tle wojnę o wodę między niepodległą Kalifornią a resztą Stanów Zjednoczonych. Secesja Kaliforni symbolizuje podziały w amerykańskim społeczeństwie – ów niezależny stan jest postępowy, technokratyczny (do tego stopnia, że mieszkańcy mają wszczepy do łączenia się z rządzącym umysłem-rojem), a (pozostała) Ameryka jest raczej konserwatywna. Opowiadanie mimo wszystko ma pozytywne przesłanie, pokazujące siłę literatury (a ściślej – rozmów o literaturze,) w zasypywaniu podziałów. I to nie literatury społecznie zaangażowanej, a raczej tej “eskapistycznej” – bo może to właśnie ona odwołuje się do wspólnego ludzkiego doświadczenia, do tej jego części, która nie została jeszcze włączona w żadną polityczną narrację? Aczkolwiek może to naiwność, wszak “wszystko jest polityczne”, a nawet czysto rozrywkowa literatura przemyca, często nawet bez świadomej decyzji autora, koncepcje, o które można się kłócić z poziomu politycznego.

W obu numerach znalazły się też opowiadania, w których zmiany klimatu są co prawda gdzieś tam wspomniane, ale raczej mimochodem i nie mają większego wpływu na fabułę. Dobrze, że pojawiają się też i takie teksty. Jako rzecze Sarena Ullibari, każde bliskozasięgowe SF które nie uwzględnia zmian klimatu to fantasy. Więc nawet jeśli chcemy eksplorować któryś ze standardowych motywów SF, jak chociażby kontakt z Obcymi czy problem człowieczeństwa sztucznych inteligencji, dla uprawdopodobnienia świata przedstawionego wypada gdzieś tam o klimacie wspomnieć.

Mówię tu o Algorytmie życia Marty Sobieckiej – post-covidowym cyberpunku, w którym pandemia utrzymująca się przez lata prowadzi do trwałych, negatywnych zmian w społeczeństwie, jeśli chodzi np. o bezrobocie i stosunek do osób bezdomnych, a coraz silniejsze tajfuny (rzecz dzieje się w Japonii) oczywiście nie pomagają. Oraz o Naszym celem jest nie umrzeć, którego autorem jest Merc Fenn Wolfmoor. Opowiadanie przedstawia wizję nieco podobną do odcinka “Nosedive” Black Mirror, z tym że sieci społecznościowe zostały przejęte przez konserwatywne dystopijne państwo. Ranking w social mediach mierzy więc de facto nie popularność, a zbieżność z modelem Idealnego Obywatela – Patrioty (do którego nie pasuje oczywiście bycie LGBT, a także dostrzeganie zmian klimatu). A potem wchodzą sztuczne inteligencje prowadzące rewolucję na zasadach NVDA.

Dodam, że oba wspomniane opowiadania z numeru listopadowego pochodzą z antologii “A People's Future of United States”, będącej reakcją na prezydenturę Trumpa, nie dziwi więc, że są mocno polityczne.

A proza z aktualnego numeru NF jeszcze przede mną.