Żodyn (“The Year's Best Science Fiction & Fantasy: 2019 Edition”, red. Rich Horton)

Czy raczej: żodne. Dokładnie tyle opowiadań w rzeczonej antologii zajęło się, w jakikolwiek sposób największym wyzwaniem współczesnej cywilizacji (czytaj: zmianami klimatu).

No dobra, przy życzliwej interpretacji jedno — The Buried Giant Laviego Tidhara, które dzieje się po nieokreślonej apokalipsie — są zatopione miasta, ale są i gigantyczne, polujące na ludzi roboty. I które notabene jest dobrym tekstem, łączącym postapo, motyw a la Truman Show oraz konwencję baśni/mitu.

Tak jeszcze z okołoekologicznych tematów, to krytykom obecnego systemu ekonomicznego pewnie spodoba się How to identify an alien shark Beth Goder — krótka i (przynajmniej dla mnie) dość zabawna satyra na ekonomistów. W ziemskich oceanach zalęgły się dosłowne rekiny biznesu, czytaj: rekiny-ekonomiści z kosmosu (wcale nie zmiennokształtne, to tylko teoria spiskowa). I domagają się prywatyzacji oceanów.

A wegetarianom i weganom (ale nie tylko) polecam The Donner Party — alternatywną historię, w której raz do roku angielska arystokracja lubi sobie zjeść „ensouled flesh” — tzn. ludzkie mięsko. Oczywiście jest to zwyczaj uświęcony tradycją i religią. Pojawia się co prawda postać pisarza, który zastanawia się, czy to aby na pewno etyczne — ale to tylko teoretyczne rozważania, bo jakże to, rezygnować z takiego przysmaku. Tekst jest dobrze skonstruowany fabularnie, a puenta robi odpowiednie wrażenie. A tak swoją drogą — co nie było dla mnie oczywiste — tytuł jest aluzją do przypadku kanibalizmu wśród amerykańskich osadników.

I to tyle. Liczyłem na zastrzyk świeżych pomysłów, nowatorskiego podejścia do ekologicznych tematów (btw dopiero pisząc ten tekst zorientowałem się że „2019” w tytule jest dla zmyłki, bo opowiadania są z 2018) — a tu nic. Na tym w zasadzie mógłbym zakończyć.

Ale skoro już przeczytałem, to podzielę się dalszymi wrażeniami. Dobra — mógłbym sobie powiedzieć — kryzys klimatyczny i ekologiczny to, mimo wszystko, nie jedyny problem ludzkości. Czy więc znajdziemy tu rozważania nad sztuczną inteligencją, inwigilacją w dobie data science, sieciami społecznościowymi, konsekwencjami nowych technologii? Ekstrapolację istniejących trendów społecznych?

Prawie w ogóle. Szczerze mówiąc, nie pamiętam z tej antologii żadnej bliskozasięgowej SF (może Dayenu Jamesa Sallisa — ale o czym to w ogóle było?). Co więcej, miałem wrażenie, że przynajmniej jeśli chodzi o SF, nie było tam zbyt wiele nowych pomysłów. Czytałem dwie podobne antologie — The Year's Best Science Fiction: Thirty-Second Annual Collection Dozoisa (tylko SF) i The Best Science Fiction and Fantasy of the Year, Vol. 12 Strahana (SF i fantasy). Ta od Dozoisa oszołomiła mnie bogactwem pomysłów i tematów. Ta od Strahana może nie aż oszołomiła, ale wciąż była solidną dawką różnorodnych, nowatorskich, ciekawych wizji. W porównaniu do nich antologia Hortona wypada słabo. Czy to kwestia redaktora, czy po prostu taki słaby rok?

Przy czym — zaznaczam — chodzi mi o oryginalność i o ekstrapolacyjny wymiar tych tekstów. Bo literacko stoją one na niezłym poziomie. Nie znaczy to też, że są to teksty zupełnie pozbawione ciekawych pomysłów — nie, trochę ich się znajdzie, po prostu po najlepszych opowiadaniach roku oczekiwałem większego ich stężenia. Oraz tego, żeby faktycznie brzmiały jakby napisano je w 2019 (dobra, 2018) — bo niektóre równie dobrze mogłyby powstać dekady temu (patrzę na was, Carouseling Richa Larsona i Umbernight Carolyn Ives Gilman).

Najbardziej zapamiętały mi się (pomijając te już wymienione):

Po wszystkim, przejrzałem sobie spis treści The Best Science Fiction and Fantasy of the Year Vol. 13 pod redakcją Jonathana Strahana. Poza niektórymi tekstami, które pokrywają się ze zbiorem Hortona, mamy na przykład kilka znanych mi już z „Nowej Fantastyki”: GSZeSia (Widdam) Vandany Singh, Golgotę Dave'a Hutchinsona (oba poruszające wątki ekologiczne wprost) czy OK, Glorio Elizabeth Bear (bliskozasięgowe SF o sztucznej inteligencji).

Czyli wychodzi na to, że powinenem po prostu omjać antologie Hortona. Niestety na Scribdzie nie ma za bardzo Strahana. Jest za to Clarke (Neil, nie Arthur C.), zorientowany tylko na SF – spróbujemy, zobaczymy.